W pierwszej kolejności warto stwierdzić czy frisbee, które posiadamy, spełnia minimum wymagań aerodynamicznych i czy faktycznie ma potencjał do latania na ponad 20 m. Poniżej 10 m jesteśmy w stanie rzucić nawet pokrywką od kosza na śmieci, kapeluszem czy plastikowym zamknięciem od farby 😉 Aczkolwiek nauka takich rzutów może być mało przyjemna, a efekty poniżej naszych oczekiwań. Frisbee niskiej jakości, zrobione z cieńkiego i mało wytrzymałego plastiku, nie poleci zbyt daleko i może szybko się rozpaść przy kontakcie z twardym podłożem. Piankowe dyski dla małych dzieci oraz frisbee z twardej gumy dla psów również daleko nie polecą. Najlepiej latające dyski mają od 100 g do 200 g, są zrobione z delikatnie gumowego, ale jednak twardego i sprężystego plastiku oraz, co bardzo istotne, mają rant, który jest zagięty do środka dysku, co sprawia, że podczas lotu tworzy się tam poduszka powietrza i frisbee magicznie „unosi się” nad podłożem. Najtańsze dyski „reklamowe i darmowe” po wyrzucie zazwyczaj skręcają w prawo i pikują w ziemię. Jeżeli tak właśnie zachowuje się Twój dysk – wykorzystaj go jako podstawkę pod kwiatka, kup sobie lepszy – faktycznie latający i wróć wtedy do tego poradnika.
W pierwszej kolejności muszę napisać, że każdy uczy się rzucać na własną odpowiedzialność i chociaż rzucanie dyskiem jest zajęciem bardzo bezpiecznym, przy każdej aktywności ruchowej można sobie zrobić krzywdę. W jaki sposób zminimalizować ryzyko wtopy?
Czego w idealnym świecie potrzebujemy, żeby poćwiczyć?
Co zdecydowanie pomaga:
Ruch, który chcemy wykonać, jest podobny do strzelenia biczem lub ręcznikiem; dla niektórych naturalny, dla innych dosyć trudny. Na każdy rzut składa się kąt, siła oraz rotacja (spin). Odpowiednie dobranie tych elementów powinno skutkować dokładnym i pewnym rzutem. Stańmy w odległości 10 m od siebie, bokiem do wiatru (tak, żeby obie osoby miały wiatr z boku, a nie tak, żeby jedna wciąż rzucała z wiatrem albo pod wiatr). Pamiętajmy, że powtarzalność jest najważniejsza i pierwsze 100 rzutów się nie liczy. Eksperymentujmy i bawmy się w ruchu.
Dysk trzymamy całą dłonią, tak, jakbyśmy chcieli komuś podać rękę przy powitaniu; krawędź dysku powinna przylegać do wnętrza dłoni. Kciuk dociska dysk od góry, palce układają się swobodnie pod dyskiem. Palec wskazujący możemy położyć na rant dysku, co ułatwi nam kontrolę i celowanie, szczególnie na początku. Chwyt pełną pięścią (powergrip) zapewni nam więcej siły i odległości. Dysk powinniśmy trzymać tak, żeby było nam wygodnie, ale też wystarczająco pewnie, aby móc przełożyć ruch z reszty ciała na frisbee.
Ustawiamy się trochę pod kątem do osoby, do której chcemy rzucić – coś pomiędzy staniem przodem a bokiem. Chodzi o to, żebyśmy dysk mogli prowadzić z boku ciała. Ruch zaczynamy z ugiętym łokciem i cofniętym ramieniem, aby lepiej zrozumieć płaszczyznę ruchu, możemy początkowo rant dysku przykleić do przedramienia. Ważnym elementem jest nadanie silnej rotacji z nadgarstka; chcemy, żeby dysk dobrze się kręcił. Frisbee wypuszczamy tak, żeby dalsza od ciała krawędź dysku była skierowana w stronę podłoża (hyzer lub inside out), a przód dysku nieznacznie skierowany w górę (nose-up), co pozwoli na nabranie powietrza i wznoszenie się.
Palec wskazujący i środkowy składamy tak, jakbyśmy chcieli zrobić z nich pistolet lub układamy w znak pokoju; tak ułożone palce wkładamy na rant dysku od wewnętrznej strony. Palec środkowy mocno dociska brzeg dysku, kciuk podtrzymuje frisbee od góry. Pozostałe palce możemy trzymać tak, jak nam wygodnie. Mogą podtrzymywać dysk od zewnątrz lub być złożone jak do pięści.
Rzut ten wykonujemy z tej samej strony ciała, co ręka trzymająca dysk, czyli dla praworęcznych z prawej strony ciała. Przy forehandzie stoimy zdecydowanie bardziej przodem do naszego celu niż przy backhandzie. W tym rzucie najważniejsze są nadgarstek i przedramię. Odginamy nadgarstek i przedramię, tak jakbyśmy chcieli naciągnąć cięciwę w łuku, którym jest nasza ręka. Wyprostowujemy nadgarstek i przedramię, zatrzymując na końcu dynamicznie dłoń, tak żeby dysk „wyskoczył” z naszej ręki. Jednocześnie dociskamy palec, który mamy wewnątrz dysku na jego rancie. Podobnie jak w poprzednim rzucie, chcemy, aby frisbee wypuścić tak, aby krawędź najbardziej oddalona od ręki była skierowana w stronę podłoża; dysk nabiera wtedy powietrza. Początkowo skupiajmy się na technice i dynamicznym ruchu nadgarstkowym, dopiero później dodajemy siłę i ruch ręką.
Ten ruch jest podobny do rzucania piłką baseballową, ale w płaszczyźnie równoległej do podłoża.
Równie ważnym elementem nauki jest łapanie dysku. Najbezpieczniejszym chwytem jest tzw. krokodylek lub naleśnik. 🙂 Wygląda to tak, jakbyśmy chcieli klasnąć w płaszczyźnie horyzontalnej, zamykając w ten sposób dłonie na dysku.
Jeżeli czujemy się już trochę pewniej, możemy dyski zacząć łapać w inny sposób. Zasada jest prosta: łapiąc dysk lecący wysoko, mamy kciuki skierowane w dół; niżej – kciuki skierowane w górę. Możemy oczywiście łapać też dyski jednoręcznie, a z czasem dodawać różne, bardziej skomplikowane chwyty-triki, np. za plecami, pod nogą lub za głową.
© All Rights Reserved.